Po nieprzespanej nocy w KL – wyjazd na lotnisko o godzinie 2 z minutami, lądujemy po ok.2 godzinnym locie w Siem Reap . Po załatwieniu formalności wizowo-celnych (deklaracje) wykupujemy za 7 us $ przejazd taxi do wcześniej zarezerwowanego w internecie hotelu – Tanei Guesthouse . Taksiarz, proponował wynajem samochodu na wycieczki do Angkor – 30 us $ za jeden dzień i 110 us $ za trzy dni. Nie podejmuje decyzji, chcąc zrobić rozeznanie w hotelu na temat poziomu cen tych usług. Cena noclegu obejmuje również śniadanie. Po śniadaniu, wynajmujemy w hotelu tuk-tuka za 15 us $ za dzień i jedziemy w kierunku jeziora Tonle Sap, zobaczyć wioskę – Kampong Phluk , której mieszkańcy budują swoje domy na palach na rozlewisku rzeki o tej samej nazwie co jezioro, łączącej Mekong z jeziorem. Jesteśmy w porze deszczowej i Mekong zasila jezioro w wodę opadową , niosącą muły wzbogacającą okoliczne tereny i umożliwiając uprawę ryżu. Woda w jeziorze podnosi się o kilka metrów. Tuk-tukiem jedziemy ok. 35 min. wśród pól ryżowych. W punkcie przesiadkowym, wykupujemy bilet na łódź motorową kilkunastomiejscową za jedyne 20 us $ od osoby. W trzy osoby płyniemy kilkadziesiąt minut do właściwej wioski.
Mimo zmęczenia, wycieczka jest udana. Wygląd domów , wskazuje , komu się i jak się powodzi. W okazałych domach, mieszczą się urzędy państwowe - żandarmeria i policja.
Za wioska, ulokowały się restauracje na łodziach, do których przybijają łodzie z turystami (takimi jak my). Obok nich ulokowała się flota łódek płaskodennych, którymi mieszkanki wioski (same kobiety, z reguły z małymi dziećmi), obwoziły turystów po „ wodnym parku”. Wycieczka (20 min) po parku kosztuje 5 us $ od osoby. Na wszystkie atrakcje , bilety kupuje się w kasach – widać zostało to uporządkowane i „państwo” położyło na tym rękę.
Pełni wrażeń – nasza „przewoźniczka” po parku, pomyliła restauracje i odstawiła nas nie do tej z której nas zabierała i gdzie była nasza łódź. Po krótkiej rozmowie z obsługującymi restaurację, niefortunna łódka powróciła, zabierając nas do właściwego miejsca.
Na powrocie, kierowca tuk-tuka zawiózł nas do miejsca pamięci narodowej, pamięci ofiar zbrodniczych działań Czerwonych Khmerów w latach 1975-79. Na terenie świątynii Wat Thmei znajduje się Stupa Pamięci zawierająca kości ofiar pomordowanych w tym okresie. Czaszki kości widoczne są przez szklane ściany Stupy. Wstrząsający widok.
Po obiedzie wybieramy się na zwiedzanie miasta. Okazuje się, że w Kambodży oficjalnie funkcjonują dwie waluty : obok miejscowego „riela” funkcjonuje dolar amerykański. Niepotrzebnie wymienialiśmy na lotnisku. W sklepach ceny towarów podawane są w „us $”. Przelicznik : za 1 dolara – 4000 rieli. (na lotnisku 1do 3800).