Samolot KLM - MD 11 "Audrey Hepburn" wylądował na lotnisku w Havanie po 10 godzinach lotu tj. o 15 miejscowego czasu. Odprawa paszportowa z uwagi na liczbę podróżnych trwała dobre 0,5 godziny - każdego wjeżdżającego uwiecznia się robiąc mu cyfrowe zdjęcie. Wjechaliśmy do Kuby na podstawie tzw. karty turysty. Otrzymany podstemplowany druk wizy jest oddawany przy wyjeździe z Kuby. Odprawa celna przypomniała czasy PRL-u. Ale wszystko skończyło się dobrze. Wylądowaliśmy w hotelu Copacabana (nad samym oceanem) w dzielnicy Miramar - dzielnicy biznesu, sypialni cudzoziemców i siedziba większości ambasad. Niestety w całej Hawanie nie można się wykapać w oceanie z tej prostej przyczyny, ze nie ma żadnej plaży. Ponieważ na lotnisku nie wymieniliśmy pieniędzy, liczyliśmy że uda się to zrobić w hotelu. Nie przewidzieliśmy tylko jednej rzeczy - że zabraknie pieniędzy w hotelowej kasie. Mieli dowieść dopiero po 19.oo, czyli już po zamknięciu pobliskiego sklepu w którym planowaliśmy zrobić zakupy wody mineralnej. Kolacja - bufet - obfita i smaczna. zaraz po kolacji idziemy spać - w kraju jest już 3.oo godzina.
Niestety, internet w hotelu , podobnie jak i w całej Kubie jest bardzo powolny i nie w każdym hotelu jest dostępny. 0,5 godziny dostęp kosztuje 3 peso wymienialne. Z tego powodu wpisy dokonuję już po powrocie do kraju.