Geoblog.pl    zdzichu    Podróże    Z Kapsztadu do Wodospadu Wiktorii 2015    powrót do Maun, lot nad deltą,
Zwiń mapę
2015
14
wrz

powrót do Maun, lot nad deltą,

 
Botswana
Botswana, Maun
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15172 km
 
Pobudka o normalnej godzinie, na śniadanie jajecznica przygotowana na ognisku przez Mongę. Jajecznica w dużym garnku dla całego obozu, smażona na ognisku. Kolejny popis umiejętności Mongi.
Robimy zdjęcie „rodzinne” i o 8.30 wyruszamy w drogę powrotną do Maun. Tak jak tu przybyliśmy , najpierw łodziami mokoro, po godzinie dopływamy do wioski Boro. Tam czekają już motorówki, którymi wracamy do przystani na terenie kempingu Island Safari Lodge. Po drodze widzimy na brzegu trzy słonie. Były ogromne, dwa dorosłe i mały. Były to jedyne dzikie zwierzęta jakie z bliska zobaczyliśmy w Delcie podczas tej wyprawy na wyspę.
Na kempingu ponownie rozkładamy namioty, przenosimy bagaże z samochodu do namiotu i o 13-tej wyjeżdżamy na lotnisko w Maun, mamy wykupione loty nad Deltą Okawango. Lotnisko w Maun jest małym lotniskiem ale posiadającym status lotniska międzynarodowego – połączenia z Johannesburgiem i Kapsztadem. Dlatego przy locie widokowym musieliśmy się poddać procedurom bezpieczeństwa – bramki i kontrola wnoszonych przedmiotów. I tu piękne zdarzenie . Podczas kontroli bezpieczeństwa okazało się , że Grażyna ma w torebce całkiem spory nóż. Funkcjonariusz go wyciągnął z jej torebki , wszyscy ryknęli śmiechem łącznie z funkcjonariuszem. Grażyna zapomniała, że go ma i tłumaczyła, że zawsze nosi nóż w torebce i nie jest terrorystką. Funkcjonariusz zabrał jej nóż wszyscy myśleliśmy, że odda po skończeniu lotu tymczasem przeszliśmy przez bramkę bezpieczeństwa czekamy na lot a tu zjawia się funkcjonariusz bezpieczeństwa i wręcza Grażynie jej nóż. Okazało się , że zabrał go tylko po to żeby Grażyna mogła spokojnie przejść kontrolę. Zaniemówiliśmy , takich obyczajów to jeszcze nigdy nie widzieliśmy . Zaskoczenie było kompletne. Na lotnisku był też wielki baner z pięknym zdjęciem orła w locie z upolowaną ofiarą w dziobie. Wszyscy fotografujemy to zdjęcie , Andrzej też ale jak się okazało miał w tym ukryty cel.
Lecimy miejscową linią Delta Air dysponującą flotą siedmiu samolotów jedno i dwu silnikowych. Koszt lotu to 70 $ USA od osoby. Wylatujemy trzema samolotami na godzinny lot. Nasza czwórka (Ola, Janusz, Ania i ja) leci razem z Gosią. Gosia zajmuje miejsce z przodu, obok pilota a my siadamy w następnych rzędach siedzeń. Zapinamy pasy i kołujemy na start. Dopiero z okien awionetki widzimy charakter i wielkość Delty. Lecimy i nie widzimy żadnych śladów cywilizacji. Zamiast dróg, widać kanały przecinające trzciny. Uwagę zwraca linia biegnąca przez wiele kilometrów – jest to ogrodzenie chroniące bydło domowe przed chorobami przenoszonymi przez dzikie zwierzęta żyjące w Delcie. Teraz z lotu ptaka podziwiamy jeden z najpiękniejszych zakątków Afryki, pod nami przemykają obrazy i kolory jak w kalejdoskopie – niebieskie, zielone i żółte. Trudno rozpoznać, gdzie jest zdradzieckie bagno a gdzie wyspa. Ciężko robi się zdjęcia w tak małym samolocie, trzęsie, rzuca i zdjęcia robię prawie na oślep. Z góry dostrzegam zwierzęta –całe stada, słonie, hipopotamy, żyrafy, antylopy . Dopiero z lotu ptaka widać jak wielki to obszar i jak dużo tam zwierząt, a także jak mały kawałek tej delty widzieliśmy na ziemi, kiedy popłynęliśmy na wyspę łódkami mokoro. Zachwycające widoki. Niestety trudno było robić zdjęcia i udało mi się tylko słonie uchwycić. Robimy jeszcze drobne zakupy w sklepie z pamiątkami naprzeciwko lotniska i wracamy na kemping. Ania idzie od razu do basenu aby ochłodzić spuchnięte kolano. Kolacja, winko, wieczorne Polaków rozmowy.
Widzimy, że Andrzej rozmawia z Alicją i pokazuje jej jakie piękne zdjęcie orła zrobił . Chciał jej zaimponować i nie przyznał się, że to zdjęcie, to zdjęcie z banneru lotniskowego. Pasją Alicji było robienie zdjęć ptaków więc takim pięknym zdjęciem była oczarowana. Na lotnisku nie była bo nie chciała lecieć wiec nie widziała zdjęcia orła na banerze. Ograniczała loty do minimum. Mówiła, że przeżyła kiedyś lądowanie awaryjne w Kopenhadze i pozostawiło to swoje piętno w psychice. Chodziła nawet na specjalne spotkania organizowane przez LOT. Widzieliśmy , że Andrzej pokazuje to zdjęcie jako swoje ale nikt się nie wygadał bo nie chcieliśmy Andrzejowi psuć jego zamiarów. Aż do czasu kiedy następnego dnia w samochodzie podczas jazdy niczego nieświadoma Gosia na cały samochód coś powiedziała o tym zdjęciu orła na lotnisku , no i się wydało. Wszyscy pokładali się ze śmiechu z Andrzeja , łącznie z nim i Alicją . Alicja chyba mu wybaczyła tą akcję chociaż uwierzyła w oryginalność zdjęcia. Rano znowu pakowanie, śniadanie, i w drogę do Parku Chobe. Liczymy na udane safari. Do pokonania mamy ok.620km.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (36)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 29% świata (58 państw)
Zasoby: 646 wpisów646 21 komentarzy21 5470 zdjęć5470 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
15.04.2018 - 24.04.2018
 
 
24.06.2016 - 05.07.2016
 
 
26.02.2016 - 05.03.2016