Po śniadaniu hotelowym, wsiadamy do naszego pojazdu (truck firmy Man z napędem na cztery koła). Wygląda jak ciężarówka. Wchodzimy po drabince, zajmujemy swoje miejsca . Wnętrze przystosowane do długich afrykańskich przejazdów, siedzenia średnio wygodne, trochę jak w starych autobusach , w środku skrzynia – stolik . Część „mieszkalna” jest na górnym poziomie a pod nią pomieszczenia na pożywienie, nasze bagaże , namioty, sprzęt kempingowy .
Poznajemy też naszych afrykańskich szefów podróży .
Monga - nasz kucharz na czas wyprawy będzie nam gotował przez całą wyprawę a czasem szkolił z tutejszej kuchni .
Clayton - nasz kierowca , organizator i pośrednik z tutejszym biurem organizującym naszą wyprawę, przedstawiciel tego biura.
Jedziemy w kierunku Przylądka Dobrej Nadziei. Jesteśmy na Półwyspie Przylądkowym, wbiegającym 75 km w głąb Oceanu Atlantyckiego. U nasady półwyspu położone jest miasto Kapsztad a na krańcu półwyspu leżą przylądki Dobrej Nadziei i Cape Point. Pierwotnie przylądek Dobrej Nadziei (zwany także Przylądkiem Burz ) uważany był za miejsce łączące Oceany Atlantycki z Indyjskim, ale obecnie za takie miejsce uznawany jest Przylądek Igielny (położony ok.160km na wschód). Cały Półwysep Przylądkowy wraz z Górą Stołową jest obszarem chronionym ze względu na lokalna faunę i florę -Park Narodowy (Cape Peninsula ). Droga prowadzi wzdłuż linii brzegowej Fałszywej Zatoki i torów linii kolejowej zaczynającej się w Muizenberg a kończącej się w Simons Town. Zatrzymujemy się na parkingu Seaforth w Simons Town skąd idziemy na Plaże Boulders. Tam w 1982r między granitowymi skałami, zagnieździła się pierwsza para pingwinów afrykańskich. Od tego czasu populacja pingwinów zaczęła wzrastać i obecnie dochodzi do ok. 3000 sztuk.
Fatalna pogoda – zimny, porywisty wiatr, cały czas mżawka przechodząca momentami w deszcz, temperatura ok. 10-13 stopni - afrykańska zima. Wchodzimy na specjalne drewniane pomosty posadowione nad piaskiem i wchodzące w głąb plaży i z góry z kilku stron oglądamy pingwiny. Faktycznie są tu ich setki. Chodzą po piasku, chowają się w zagłębieniach skalnych, wysiadują jaja w specjalnych domkach zrobionych z beczek, niektóre nurkują w poszukiwaniu pożywienia. Nie przeszkadza im obecność ludzi, łatwo więc je obserwować, robić zdjęcia czy filmować. Po godzinie obserwacji silny wiatr z deszczem wygania nas z plaży. Dalej jedziemy nadbrzeżną drogą wzdłuż zachodniego wybrzeża do południowego krańca półwyspu, fotografując spotkane żyjące na tym terenie strusie. Dochodzimy do tablicy informacyjnej – Cape of Good Hope, przy której robimy zdjęcia. Sesja zdjęciowa i idziemy szlakiem w kierunku Cape Point i latarni morskiej z 1860r położonej 249 m n.p.m. podziwiając przyrodę przylądka i wygrzewające się na ogrzanych słońcem skałach góralki – podobne do królików ssaki, które są spokrewnione ze słoniem. Po przeszło godzinie dochodzimy na parking obok restauracji skąd kolejką szynowo-linową (z uwagi na kontuzję kolana Ani –po powrocie do kraju okazało się ze zerwała więzadła w kolanie) dostajemy się do najwyższego punktu na Przylądku, miejsca w którym stoi latarnia morska z 1860r. Z punktu widokowego podziwiamy bajkowe widoki na Przylądek Dobrej Nadziei, Cape Point i wody Zatoki (False Bay). Schodząc , musieliśmy uważać na bardzo bezczelne pawiany, interesujące się moja kanapką. Wracamy do Kapsztadu. Zatrzymujemy się obok długiej na 2 km Long Street z domami w stylu wiktoriańskim i holenderskim, podobno najpiękniejszej ulicy Kapsztadu. Następnie przechodząc obok pochodzącego z 1885r budynku południowoafrykańskiego parlamentu, dochodzimy do Ogrodu Kompanii Indyjskiej, w którym spotykamy wiewiórki i spacerujące kaczki oraz pomnik polityka brytyjskiego Cecila Rhodesa – organizatora kolonizacji brytyjskiej w Afryce południowej (dawna Rodezja – obecnie Zambia i Zimbabwe ).
Wracamy do hotelu, zmiana strojów i jedziemy na kolacje do restauracji położonej w dawnej dzielnicy portowej, historycznym sercu Kapsztadu, gdzie dawne zabytkowe budynki portowe zamieniono na hotele, restauracje, sklepy, na nadmorskim bulwarze V&A Waterfront. Robimy krótki spacer oglądając : Nobel Square – gdzie stoją pomniki postawione na cześć czterech obywateli RPA, laureatów pokojowej Nagrody Nobla – Alberta Luthuli, Desmonda Tutu, Nelsona Mandeli i FW de Klerk, mostem zwodzonym dochodzimy do Wieży Zegarowej (Clock Tower) – budynek wybudowany w 1882r na biuro kapitana portu, obecnie mieści Centrum Informacyjne Waterfront i Turystyczne Przylądka.
Kolacja w restauracji rekomendowanej przez Andrzeja jako lokal gdzie podają najlepsze na świecie kalmary i inne dary morza . Podobno były najlepsze w ocenie uczestników wycieczki . My nie jedliśmy, Ania nie jada a ja nie przepadam. Jedliśmy jakieś mięso przyniesione z innej restauracji nie nadzwyczajne ale trudno.
Po kolacji wracamy do hotelu i wieczór u Andrzeja i Alka .
Jutro wyjazd w drogę i rozpoczęcie długiej podróży po Afryce ale przed południem w planie wjazd kolejką na Górę Stołową . W nocy budzi nas huraganowy wiatr , ulewa . Czarno widzimy tę kolejkę linową.