Sri Lanka słynie z wydobycia kamieni szlachetnych i półszlachetnych (w szczególności z szafirów, rubinów, ametystów, kamieni księżycowych i tzw. kocich oczu), dlatego odwiedziliśmy sklep i muzeum kamieni jubilerskich w Kandy (ISINI Gems & Jewellers ). Zwiedzanie rozpoczęliśmy od obejrzenia krótkiego filmu w polskiej wersji językowej pokazującego metody wydobywania kamieni na Sri Lance. Później zostaliśmy oprowadzeni po muzeum. W kilku salach obejrzeliśmy kamienie o najróżniejszych kształtach i rozmiarach. Naszą uwagę zwróciły kamienie księżycowe . Kamienie te występują tylko w kilku miejscach na świecie. Mimo, ze ceny kamieni są niższe niż gdzie indziej, nie poszaleliśmy przy zakupach. Muzeum takie warto odwiedzić, bo można obejrzeć ciekawe kamienie i dowiedzieć się czegoś ciekawego. Wstęp i przewodnik oprowadzający po muzeum jest bezpłatny – pewnie koszt ten ukryty jest w koszcie zakupionych kamieni.
Z muzeum pojechaliśmy do Królewskiego Ogrodu Botanicznego w Peradeniya, założonego w XIV wieku przez syngaleskich królów i zmienionych w XVIII wieku przez Brytyjczyków. Ogród zajmuje powierzchnię 60 hektarów na którym rośnie ponad 4000 drzew z różnych części świata. Od wejścia do centrum Ogrodu prowadzi założona w 1950r Królewska Aleja Palmowa. Obok na trawniku rośnie imponującej wielkości figowiec (beniaminek) o powierzchni 1600 metrów kwadratowych. Ciekawie wygląda też aleja palmy seszelskiej, które rosną tylko na dwu wyspach na Seszelach. Owoce te zawierają najcięższe nasiona, których waga dochodzi do 25kg. Oprócz roślin w Ogrodach natknęliśmy się na ogromne nietoperze, występujące tylko na Sri Lance i w Indiach – rudawki wielkie – zwane nietoperzami owocowymi lub latającymi psami , latającymi lisami. Drzewo oblepione zwisającymi z gałęzi nietoperzami. Natknęliśmy się też na polski akcent – w tzw. alei zasłużonych , drzewa sadzone były przez zasłużonych ludzi w tym czasie. Zaszczyt ten spotkał jednego Polaka – Józefa Cyrankiewicza premiera Polskiego Rządu odbywającego oficjalną wizytę na Sri Lance w październiku 1960r.
Z ogrodu jedziemy dalej do hotelu Orient w Bandarawela. Droga wiedzie licznymi serpentynami, przez malownicze wzgórza i doliny, podziwiamy herbaciane plantacje. Zatrzymujemy się na plantacji w Kaloogalla Estate , robimy kilka zdjęć kobietom zbierającym listki herbaty. Kobiety w trakcie zbierania herbaty żuły liście betelu (liście pieprzu betelowego). Betel ma działanie orzeźwiające i lecznicze (zabija pasożyty i odkaża przewód pokarmowy). Zbieraniem herbaty zajmują się tamilskie kobiety, ściągnięte do pracy przez Anglików (w trakcie zakładania plantacji w XIX wieku), ponieważ Lankijczycy nie chcieli pracować na plantacjach. Okazuje się, że gdyby pozwolić herbacianym krzaczkom rosnąć, osiągnęłyby rozmiary dużych drzew. Co jakiś czas ( co 5- 6 lat), krzaczki należy przycinać tuż przy ziemi. Odrastają wtedy nowe, młode gałązki. Następny postój robimy na plantacji Blue Field w Rambok. Korzystamy z bezpłatnej wycieczki po fabryce herbaty a następnie robimy zakupy w firmowym sklepie. Pod wieczór dojeżdżamy do Nuwara Eliya, miejscowości leżącej na wysokości 1890 m.n.p.m. nazywanej tez „małą Anglią” ze względu na widoczne pozostałości po angielskich osadnikach. Znajdujemy pocztę, kupujemy znaczki i wysyłamy kartki pocztowe do znajomych. W zupełnych ciemnościach dojeżdżamy pod hotel w Bandarawela.